Na ulicy Lubartowskiej prowadzono różnego rodzaju działalność produkcyjną i handlową, największym zakładem przemysłowym była Fabryka Wag przedsiębiorcy Wilhelma Hessa (1848-1932). Ten syn młynarza z czeskiego miasteczka Luže, szukał dla siebie lepszego życia w Stanach Zjednoczonych (pracował w fabrykach wag w Chicago i Buffalo), jednak powrócił do Europy. W Lublinie zatrzymał się podróżując do Kijowa, ze względu na chorobę córki. Otworzył tu niewielki zakład naprawy wag, który stopniowo urósł i stał się największym producentem wag w ówczesnym Imperium Rosyjskim, zatrudniając w najlepszym dla firmy okresie 1910-1914 ponad tysiąc pracowników. Budynki dawnej fabryki wag zachowały się po obu stronach ulicy Lubartowskiej (obecne numery 58 - 62 i 77).
Zegar z wieży fabrycznej odmierzał czas całej okolicy i wyznaczał jej rytm. Syrena fabryczna natomiast kierowała dniem mieszkańców. Jednym oznajmiała czas rozpoczęcia pracy, innym czas modlitwy. Młodzieży szkolnej obwieszczała, że muszą spieszyć się do szkoły. Hessa znała cała ulica. Często można było go widzieć jadącego bryczką w towarzystwie swojej jasnowłosej córki.
Róża Fiszman “Mój Lublin”
Strajki robotnicze 1905 roku nie ominęły Lublina. Wydarzenia związane ze strajkiem pracowników fabryki Hessa roku opisał Jakow Glatsztejn:
Meanwhile, members of the Polish Socialist Party were pouring into the streets, from the Hess foundry which manufactured heavy scales, from the brickyards and the sugar refineries, carrying torches, waving flags and singing:
Workers to the barricades
Raise aloft the red flag.
At fires they marched slowly,then the pace quickened. The torches flashed by the windows, followed by an ominous silence that seemed like a cry for help. Suddenly, there was the sound of angry hoofbeats, as the fiery Cossack horses came galloping in. Enraged at having missed their chance, the Cossacks relieved their fury by firing into the air a shot that pierced the Jewish night like a red-hot nail.
Jacob Glatstein, The Glatstein Chronicles